Już sierpień, więc przydałoby się kontynuować serię High Five, gdzie podaję pięć różnych tam rzeczy związanymi z wrestlingiem. Było już o gimmick matchach, niedoszłych main eventerach, albo też o lekko zapomnianych gostkach. Postanowiłem więc powrócić właśnie do tematów wrestlerów.
Nazwa może Wam się kojarzyć bardzo dobrze i jeśli jej nie kojarzycie, to wystarczy mi napisać, że współczuję.
Były to słowa wypowiadane przez CM Punka w kierunku Jeffreya Hardy'ego znanego też jako Jeff Hardy.
Chodziło oczywiście o to, by Jeff powiedział nie różnorakim używkom, które w tamtym czasie (na dzień dzisiejszy już mniej) rujnowały jego życie, co też miało później przełożenie na karierę w WWE.
Ja jednak nie mam zamiaru pisać całego story Punka i Jeffa, bo to zrobił już Chris w tym o to artykule
http://www.wrestlefans.pl/forum/viewtopic.php?f=8&t=43493Teraz już mogę poinformować o czym będę pisał. Otóż będzie to o zapaśnikach, którym wróżono fajną przyszłość, ale ich zamiłowanie do różnych substancji, które powodują różne zachowania, śmierci, relacje z otoczeniem, choroby, bułki, wędliny itd.
Głównie chodzi o alkohol i jakieś tam narkotyki.
Na sam koniec dodam, że abs(tyn)encja Jeffa Hardy'ego, czy też Scotta Halla jest wytłumaczona tym, że im jednak problemy z różnymi używkami nie zepsuły zbytnio kariery. Scott problemy z alkoholem za bardzo mu nie zabrały, bo wcześniej powygrywał swoje. Jeff nawet mając problemy i tak nie miał problemu, by walczyć o tytuły w TNA, a nawet ich bronić (np. Na Wrestle Kingdom 5). Tutaj bardziej przytoczę sytuacje, gdzie narkotyki/alkohol miały jednak spore konsekwencje.
No. 5
The Doink (Matt Osborne) Listę otwiera gość, który mógł podobnie jak The Undertaker zrobić z gównianego gimmicku coś pięknego.
Tak się jednak nie stało, bo raczej każdy wie co - N A R K O T Y K I.
Niestety, ale Mattowi towarzyszyły one od młodych lat aż do jego śmierci.
Za długiej kariery w WWE jako The Doink nie zrobił, ale moje uznanie jednak ma za to, jak odgrywał rolę klauna, który swym zachowaniem mógł się bić o jakiegoś wrestlingowego oscara.
Możliwe jednak, że u Osborne'a to nie była gra. Możliwe, że nie musiał on udawać smutnego klauna z nagłymi napadami śmiechu i przeróżnych zachowań, które dawały niesamowicie dziwne odczucie.
O tym, jak świetny on był przekonacie się wpisując po prostu na youtubie, albo jakimś dailymotion "The Doink WWF" i pewnie wyskoczą Wam jego pojedynki.
Matt niestety gimmickiem nacieszył się zaledwie rok, ponieważ wyleciał z federacji za korzystanie z niedozwolonych substancji. Sam gimmick oczywiście dalej pozostał, ale wcielał się w niego kto inny i przy okazji zdecydowano się na zrobienie z The Doinka tego dobrego. O tym, jak zmarnowano potencjał gimmicku polecę felieton z innej polskiej strony, który łatwo pewnie znajdziecie.
Po zwolnieniu Matt jeszcze próbował w ECW, ale tam właśnie podupadł on psychicznie i pożegnał się z federacją po kilku miesiącach. Od 1994 roku do 2013 roku walczył poza większymi federacjami (poza gościnnym występem na RAW 15th Anniversary) i przy okazji też podczas tych lat uzależnił się od różnych narkotyków, które jak można się spodziewać - Spowodowały śmierć poprzez przedawkowanie.
Na koniec jeszcze zaznaczę, że przed zwolnieniem były plany, by The Doink na Wrestlemanii zawalczył z wrestlerem zajmującym następne miejsce na mej liście, a był to...
No. 4
Davey Boy Smith Najkrótsza chyba historia, bo sam Davey nie miał prawa zbytnio narzekać na swoją sytuacje, ale jednak się tu znalazł. Głównym powodem było nadużywanie przez niego alkoholu oraz sterydów, które później trochę przyczyniły się do jego śmierci (zawał serca). W grę wchodziły oczywiście też różnorakie leki przeciwbólowe (Davey borykał się z wieloma urazami m.in. pleców).
Oczywiście kontuzje wiele razy blokują dalsze postępy w karierze, ale u Smitha nie był to jedyny problem, ponieważ łatwo było go namówić do wzięcia czegokolwiek. Palił on crack (nawet i po Summerslam'92, gdzie pokonał na Wembley Breta Harta). Legendy też głoszą o tym, że podczas samej walki był on pod wpływem alkoholu, ale ja tego nie zauważyłem zbytnio, więc raczej jest to taka gówniana legenda.
Davey więc znalazł się tutaj dlatego, ponieważ przez brak profesjonalizmu w pewnych kwestiach nigdy nie zdobył on aż tak wielu trofeów, jakie z pewnością mógł zdobyć.
No. 3
Lex Luger Ha! Mamy powrót do wrestlera z pierwszego miejsca w High Five - Niedoszli Main Eventerzy.
Tutaj jednak nie będę pisał ponownie o jego nieudanych podbojach WWF, a o tym, jak to różnorakie narkotyki + alkohol z Herculesa Lex zmienił się w jakiegoś dziada po przejściach. Sam omawiany zapaśnik wypowiadał się, że brał dosłownie wszystko co było. Wciągał, wstrzykiwał, pił i żył. Jest też uważany za jedną z ostatnich osób, które widziały Miss Elizabeth żywą. Była żona Randy Savage'a również miała problemy z narkotykami, ale dla Lugera była ona po prostu partnerem do ćpania i tyle.
Warto przy okazji zaznaczyć, że śmierć Elizabeth dała Lugerowi dość sporo. Po tym jak znaleziono u niego niesamowite ilości różnorakich dragów przez co był pod nadzorem policji, więc ciężko mu było załatwić sobie kolejne piguły, albo inne gówno.
W 2006 roku trafił do więzienia, gdzie jego życie jak sam twierdzi - Zostało zrestartowane. Wrócił do chrześcijaństwa i przy okazji zaczął pomagać ludziom z problemami, z którymi sam Lex już się uporał.
Wrestler ten dalej żyje, w co sam zbytnio nie może uwierzyć, ale tak się dzieje, że to życie zaskakuje.
Czasem negatywnie, a czasem pozytywnie i w jego przypadku było to coś pozytywnego.
No. 2
Gino Hernandez Młody talent niczym Piotr Zieliński, ale on tym młodym talentem wiecznie pozostanie, bo nie żyje.
Gino Hernandez był taką wschodzącą gwiazdą, która jakby pokonała swoją słabość do narkotyków, to dzisiaj najpewniej pisałbym o nim w temacie jakichś tam legend reslingu i w ogóle kozak gości. Amerykanin jednak poległ i to w wieku 28 lat, więc przy okazji zasilił klub 28.
O jego śmierci mówiło się wiele, ale policja podała info, że przedawkował, więc morderstwo raczej wykluczone.
Gino w młodym wieku miał za sobą sporo sukcesów. Między innymi trzykrotnie udało mu się zdobyć tytuł NWA American Heavyweight. Później jeszcze razem z Chrisem Adamsem (ziomek wymyślił Super Kicka, więc nie jest to byle kto) zdobył tytuły Tag Teamowe (zdobył je jeszcze wcześniej, ale tamci wrestlerzy są mało znani, a Chris Adams to jednak ktoś). Dość sporo tytułów, ale jednak w 1986 roku znaleziono Hernandeza martwego, więc i jego kariera umarła. Wiele osób nie jest zainteresowana wracaniem do starych lat, zwłaszcza do innych federacji niż WWE, co doprowadza też do tego, że o Gino mało kto będzie pamiętał...
No. 1
Jake "The Snake" Roberts Świetny heel, dobry worker i przy okazji przyjazny dla otoczenia człowiek. Niestety w jego karierze pojawił się też alkohol oraz kokaina. Ta druga substancja oczywiście dawała tam kopa Jake'owi, gdy ten go potrzebował, ale jest to jednak narkotyk, więc z czasem się od niego uzależnił i z czasem też już tego kopa nie dawała. Tym bardziej, że mieszał ją z alkoholem, który zbytnio nie pobudza do życia.
Najważniejsze jednak, że Roberts miał przyjaciół, którzy chcieli dla niego dobrze. Ba! Sama federacja Vince'a była zainteresowana, by pomóc swojemu przyszłemu Hall of Famerowi, lecz ten się nie zgodził i powrócił do wcześniej wspomnianych substancji. Ową pomocą było zapewnienie Snake'owi pracy na zapleczu przez co nie musiałby korzystać ponownie z przeróżnych rzeczy, by móc walczyć. On jednak chciał walczyć i nie zgodził się na ten układ.
Przez to też doszło do drugiego i ostatniego rozwodu w jego życiu. Nie wiem w sumie, czy pierwszy rozwód nie był spowodowany problemami Jake'a, ponieważ doszło do niego w 1994 roku, gdy leczenie mu zbytnio się nie udawało. W 1997 roku więc pożegnał się z WWF oraz z żoną.
Kilka lat później jednak nadeszło nowe milenium i na samym jego początku Jake dawał radę, choć w późniejszych wywiadach mówił o tym, że było mu ciężko i miał nawet myśli samobójcze, ale kończyło się jednak tylko na myślach. Zapisał się więc na różnorakie programy (nie mam jakiegoś lepszego słowa do tego) antynarkotykowe. To dawało radę, ale nie długo. Kilka lat później uzyskał pomoc od Diamond Dallasa Page'a, który prowadzi jak wiemy DDP Yogę. Były WCW Champion pomógł, co poskutkowało tym, że w 2014 roku doszło do powrotu The Snake'a na RAW Old School. Wyglądał świetnie i jak się później okazało - Dołączy do Hali Sław WWE. Polecam jego speech właśnie z HoF, bo był on naprawdę świetny.
Na koniec tylko wytłumaczę krótko skąd pierwsze miejsce tego człowieka. A stąd, że mimo długich relacji z narkotykami dał radę i przede wszystkim żyje, a tego nie potrafiło 3/5 tej listy, więc nieźle.
_____________________________________________________
Od razu zacznę od przeprosin za rozmiar zdjęć, ale idealnie pasowało, ponieważ Gino Hernandeza inaczej mi nie pasował.
Teraz już jednak przejdę do tego, że dziękuję jeśli to przeczytałeś i miło byłoby zobaczyć jakiś odzew, bo może ktoś zna jakiegoś wrestlera, który też ma podobne problemy i to zniszczyło jego karierę.
Proszę tylko nie podawać Matta Sydala, bo on to tylko w Japonii i w WWE jest spalony (hehe).